Ach ten piękny pierwszy dzień. Cudowny dzień w nowej szkole, gdzie będę nauczał te mądre głowy. Albo i puste. Och, bo wiadomo. Wszystko zależy od tego w jakiej się jest klasie. Mym zdaniem artystów i sportowców będzie najtrudniej nauczać, bo oni przecież, myślą tylko o swoich profesjach, ale się uda. Bo przy mnie, niemożliwe staje się możliwe. Nawet nakrzyczenie na taksówkarza, za drogę zbyt wyboistą. No tak. Ten człowiek chyba dopiero dostał prawo jazdy, bo jechał jak jakiś amator! Hmpf! Prawdziwa bezczelność! Tak się nie powinno robić! Albo się umie jeździć i się porządnie wozi klientów, albo nie. Dlatego mu zapłaciłem o wiele mniej. I jeszcze do mnie pyskował. Ach, jak dobrze, że zawsze mam przy sobie moje dwa cudeńka. Moje skarby. Piękne, wypolerowane dwa pistolety. Z wygrawerowanym napisem "Made in Heaven". A to między innymi dlatego, że dostałem je od po prostu niebiańskiego sprzedawcy. Taki piękny i jaki znawca. Moje wymarzone spotkanie z bratnią duszą. Tak tak...trochę się rozmarzyłem, ale to nic.
Dzięki tym myślom, droga do mego pokoju stała się o wiele krótsza. To może i lepiej. Ale ten numerek "2" . Wolałbym "6" czy coś. Swoją drogą to ciekawi mnie kto mieszka pod jedynką, skoro ja dostałem numer po nim. I ciekawe czego uczy. I czy jest mądry i przystojny. Może chemik? Albo fizyk? Do tego kolejna bratnia dusza? Byłoby cudownie rozmawiać na wspólne tematy. Ech..i znowu te marzenia. Coraz częściej mi się zdarzają. Tak czy inaczej...wszedłem do tej komnaty, w której miałem teraz mieszkać. Byłem zaskoczony tym wyglądem.
-U la la~-wydałem z siebie i postawiłem walizkę przy drzwiach. Zdjąłem z głowy mój ukochany kapelusz i rzuciłem go na to wielkie łoże. Dwuosobowe. No kto by pomyślał, bo ja nie. Czyli wszystko może sie zdarzyć~ Zabawne, zabawne. Zdjąłem także mą ciemnoczerwoną, a wręcz bordową marynarkę i powiesiłem ją w szafie. Będę mieszkał sam, czyli mogę poukładać sobie wszystko jak chcę i kiedy chcę. Magnifique~