Czuł się nieswojo, bo on taki zagubiony, a Aksel wielki pan, wiedzący wszystko co i jak i gdzie i w ogóle. Wziął od mężczyzny menu i zaczął przeglądać. Przewracał strony, cofał i znów do przodu, aż wreszcie wybrał zwykłą kawę z mlekiem, bitą śmietaną i toffi. Zwykłą, no prawie. Podziękował kelnerce za zapisanie i nie wiedział teraz co ze sobą zrobić. Może nie powinien zgadzać się na takie wyjście. Może powinien ignorować Norwega, traktować jak obcego czy coś, ale nie...zaczął wyzywać się od głupich w myślach. Spojrzał przez okno i obserwował przechodzących obok kawiarni ludzi, przejeżdżające samochody, rowery i wózki dziecięce, które nawet liczył od nosem. Nie, nie zacznie rozmowy, bo nawet nie wie jak. Tak speszona istota czuje się jak klaustrofobik w windzie.